Byliśmy tam… pamiętam
leżeliśmy…
Tafla wody, a w niej odbijająca się
moja twarz… i twoja…
Istniałam, bo ty pozwoliłeś
Pozwoliłeś wzbić mi się w powietrze
i opaść pomału
Moja skóra przesiąknięta twoim zapachem
twoją wolą
i twoją energią
Lewitowaliśmy
Twoja wola sprawiła
że skrawek ognia spalił mnie całą
Powstałam
Tak jak z grobów wstają zmarli
Tak ja powstałam z równiny
wyznaczającej granicę między
niebem a ziemią
Gdybyś dotknął brzeżka mej skóry
płonąłbyś ze mną
umarłbyś ze szczęścia
Słońce wschodziło leniwie
Umilkło całe życie na ziemi
po to, by dwa niestabilne istnienia
mogły przeskakiwać z obłoku na obłok
i cieszyć się, iż coś sprawiło
że jedno stanęło na drodze drugiemu.
(Natchnienie to moment, kiedy wszystkie nienazwane rzeczy otrzymują imiona i stają się elementami wielkiej całości).
22/23.07.2005